poniedziałek, 10 listopada 2014

Moja pierwsza tilda: przedstawiam anioła Oliwię

Witajcie,

dziś za oknem dziwna pogoda, raz świeci piękne, ciepłe słońce, a raz chmury i deszcz przesłaniają całe niebo i sprawiają, że wszystko wokoło wydaje się smutne. Jak dobrze być w ciepłym domku, gdzie ta pogoda nas w pewnym sensie "nie dotyczy".

Z radością dodaję dzisiejszy post, moja pierwsza tilda jest gotowa!
Od dłuższego już czasu szukałam w internecie wykroju dla mojej lali, ponieważ za długo było mi czekać na wykrój z książki, która miała dopiero nadejść pocztą. Początkowo wybrałam tildę anioła z dużymi skrzydłami, jednak ze względu na mój brak doświadczenia oraz maszyny do szycia, w trakcie pracy zmieniłam plan działania. Postanowiłam zrobić ją z małymi skrzydłami. Praca zajęła mi kilka dobrych wieczorów i tak naprawdę wiele godzin, wszystkie szycia wykonałam ręcznie i bardzo precyzyjnie (a przynajmniej się starałam). Nawet nie podejrzewałam, że zajmie to tyle czasu!

Zaczęłam oczywiście od wyboru materiału. Tak się złożyło, że miałam akurat w domu 100% bawełniany woreczek, wielkości około 50x50 centymetrów w kolorze szarym. Mimo koloru, postanowiłam go wykorzystać. Mając materiał w ręku, poszukałam, wydrukowałam i wycięłam wykrój z kartki, a następnie przypięłam go szpilkami do woreczka i odrysowałam. 



Do tego momentu nadal nie zdawałam sobie sprawy, że  zrobiłam wykrój dwóch niepotrzebnych elementów - pantalonów dla anioła. 






Wycięłam poszczególne części ciała, pozostawiając pół centymetrowe zapasy materiału oraz zszyłam je dokładnie ściegiem stębnówką. Po zszyciu wycięłam, wywlokłam na drugą stronę i zaczęłam wypychać. Do tego celu użyłam wypełnienia z poduszki oraz patyczków do sushi. 


Tak przygotowane części mogłam zacząć zszywać, żeby już wkrótce zobaczyć efekt końcowy nagiej tildy. Do tułowia przyszyłam najpierw nogi (jestem bardzo dumna z tego, jak udało mi się je doszyć) oraz ręce. Z tymi ostatnimi miałam większy problem i musiałam je nawet raz odpruć i przyszyć na nowo. Na koniec doszyłam skrzydełka. Niestety pochłonięta pracą, kompletnie zapomniałam zrobić zdjęcie tildy golaski.


Następnie zabrałam się za szycie sukienki, nawet nie podejrzewałam, że sprawi mi to taką trudność. Uszyłam ją "z głowy", sama zrobiłam projekt i wykrój. W trakcie szycia ciągle musiałam coś zmieniać i dostosowywać do tildy, jednak efekt końcowy jest zadowalający. Sukienka jest błękitna, również z materiału w 100 % bawełnianego, krój jest raczej prosty, dlatego postanowiłam przyozdobić ją delikatnie białą, samoprzylepną koronką u dołu oraz na dekolcie z przodu i z tyłu. Wykończyłam sukienkę na tildzie, więc jest ona ubrana na stałe, ale nie przyszyta do lalki.

Przyszła kolej na włosy, do tego celu użyłam kremowej wełny, którą najpierw 30 razy nawinęłam na tekturkę. W dwóch miejscach związałam włosy tak by sie nie plątały. Tak przygotowane włosy doszywalam od czoła aż do karku po 2 nitki, umocowałam też przy uszach i zostawiłam je rozpuszczone, związane jedynie małym warkoczykiem z tyłu. 




Na koniec zrobiłam z kółka od na przykład breloczka czy kluczy wianuszek i włożyłam go w ręce tildy. Owinęłam go kremową wstążeczką oraz złotą nitką i zawiesiłam w środek złoty dzwoneczek. 


Nogi owinęłam również tym delikatnym złotym sznureczkiem i dodałam po jednym dzwoneczku na każdą nogę.


Pozostało tylko wyszycie oczu białą nitką i zrobienie różowych polików cieniem do powiek. 

Tak oto stanęła przede mną, w pełnej krasie. Nie mogłam wyjść z podziwu że udało mi się stworzyć własnego anioła. 






A na imię ma Oliwia :)









Co myślicie o mojej pierwszej tildzie? 

Na dzisiaj dziękuję za uwagę, już wkrótce na blogu pojawi się moja następna praca, myślę, że będzie to coś z książki o ptaszkach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bardzo dziękuję za każde pozostawione miłe słowo :)